Jeśli myślisz o samodzielnym wydaniu książki, którą zachwyci się ktoś więcej niż rodzina i znajomi – i która jeszcze da Ci zarobić – przygotuj się na dużo pracy. Bardzo często interesującej, pobudzającej, kreatywnej, rozwijającej i dającej ogrom satysfakcji, ale mimo wszystko, pochłaniającej czas i energię, pracy.
Znasz określenie człowiek-orkiestra?
Człowiek-orkiestra lewą nogą wybija rytm na bębnie, dłońmi uderza w struny gitary, ustami robi beatbox i gra na harmonijce, a z gardła wydobywa śpiew.
Znasz określenie człowiek-wydawnictwo?
Jeśli nie, to zaprzyjaźnij się z nim. Jako self-publisher właśnie tym się stajesz.
Człowiek-wydawnictwo pisze tekst, ogarnia wygląd książki (od składu, przez gramaturę papieru po rodzaj okładki), znajduje podwykonawców (korekta, redakcja, skład, grafik, drukarnia, webmaster), negocjuje stawki, promuje i zajmuje się marketingiem, szuka kanałów sprzedaży. Jednym słowem, prowadzi cały biznes.
Jeśli zakręciło Ci się w głowie i oblały Cię zimne poty, gdy zacząłeś czytać powyższą listę, chcę Cię uspokoić – żaden z wymienionych tu aspektów self-publishingu nie jest czarną magią. Każdy z tych obszarów można rozbić na mniejsze i stosunkowo łatwo wykonalne części, a każdą z nich możesz wydelegować odpowiedniemu specjaliście (o ile tylko masz takie pragnienie i budżet, który Ci na to pozwoli). Dodatkowo wcale nie musisz zakładać własnego wydawnictwa, korzystając z jednej z platform self-publishingowych działających na polskim rynku czy wydawnictwa parasolowego. Podobnie, nie musisz od razu inwestować w druk kilku tysięcy czy nawet kilkuset egzemplarzy, tylko wybrać usługę druku na żądanie, z ang. print on demand, którą już niedługo na rynek wypuści m.in. Ridero.
Tym, co chciałam podkreślić powyższą litanią obowiązków jest różnica między autorem i autorem-wydawcą. Bardzo często gloryfikuje się self-publishing za całkowitą niezależność i decyzyjność autora – i zasadniczo się z tym zgadzam, uważając je za największą zaletę samodzielnego wydania książki. To dokładnie one sprawiły, że od samego początku wiedziałam, że swoją pierwszą „Polkę” wydam sama. Chciałam mieć ostatnie słowo, jeśli chodzi o treść, wygląd, cenę oraz sposoby dystrybucji i sprzedaży mojej książki; chciałam również zarabiać więcej niż 10% od ceny okładkowej, na które zwyczajowo może liczyć autor podpisujący umowę z tradycyjnym wydawcą.
Równocześnie jednak wydaje mi się, że zbyt wiele osób skupia się na wizji potencjalnych profitów z self-publishingu, nie uświadamiając sobie, że zostając self-publisherami, stają się tak naprawdę właścicielami start-up’u. To właśnie ten brak świadomości powoduje, że w Internecie krąży tak wiele niepochlebnych opinii o niskiej jakości samodzielnie wydawanych książek, czy historii zawiedzionych autorów, którzy mieli nadzieję na sukces, a sprzedali zaledwie kilkadziesiąt egzemplarzy swoich publikacji. Często autorzy ci nie rozumieją, co zrobili źle. To, z czego nie zdają sobie sprawy to fakt, że brak sukcesu najprawdopodobniej wynika z tego, czego nie zrobili, a nie z tego, co zrobili źle.
Jak w żadnym innym biznesie, nie wystarczy stworzyć niedopracowany produkt, byle jak go opakować i napomknąć o nim jedynie garstce najbliższych znajomych, a potem czekać aż pieniądze same zaczną spływać na konto. Aby biznes się kręcił, czyt. kolejne egzemplarze trafiały w ręce czytelników, autor musi patrzeć na swoją publikację nie jak na dzieło skończone, które zacznie samo na siebie pracować z samej racji ukazania się na rynku, ale jak na jedną z części składowych całego procesu wydania książki.
Zanim więc rozpoczniesz swoją przygodę z self-publishingiem, uświadom sobie, czym on tak naprawdę jest: Twoim biznesem. Projektem, który należy przeprowadzić na wielu płaszczyznach równocześnie, jeśli chce się mieć szansę na jakikolwiek sukces.
2 thoughts on “Zrozumiesz, czym jest self-publishing”
Self publishing to naprawdę fajna rzecz, daje autorom nieograniczone możliwości i to oni decydują o swojej książce tak jak to ma miejsce w rozpisani.pl a to czy odniesie sukces i tak zależy od czytelników a ni od gustu i upodobań wydawcy.
„a to czy odniesie sukces i tak zależy od czytelników a ni od gustu i upodobań wydawcy.”
W przypadku self-publishingu – oczywiście, że tak, bo w grę nie wchodzi żaden wydawca poza autorem. I to na jego barkach spoczywa cały ciężar odpowiedzialności za powodzenie swojego projektu.
Niestety nie można się z tym zgodzić w przypadku, gdy wydajemy się z tradycyjnym wydawcą – od strategii i budżetu przypisanego naszej publikacji zależy bardzo wiele. Jeśli wydawca postanowi nas porządnie promować, książka ma duże szanse na sukces. Jeśli będziemy jedynie jedną z kilkudziesięciu książek wypuszczonych w danym miesiącu, w której promocję nikt z wydawnictwa się nie zaangażuje, ciężko będzie w sprawny sposób obronić się na rynku.