Własna książka może być powodem do dumy, nową wartością wniesioną do życia czytelników, impulsem do rozwoju swojego biznesu, czy przepustką do miejsc i możliwości, o których wcześniej byśmy nawet nie pomyśleli. Jednak to wszystko jest realne tylko pod warunkiem, że będzie profesjonalnie (porządnie) przygotowana, wydana i wypromowana.
Niskiej jakości publikacja może zrobić więcej szkody niż pożytku. Może negatywnie wpłynąć zarówno na odbiór osoby autora (i jego: kariery, pozycji, projektu, biznesu), jak i na jego emocje, gdy zaczną spływać negatywne recenzje.
O kliku błędach zdążyłam już napomknąć w poprzednich Przykazaniach, będę też o nich pisać w przyszłości. Tutaj chciałam naświetlić dwa najważniejsze obszary, w których popełnianych jest najwięcej błędów, a które są zabójcze dla sukcesu naszej książki.
Są to:
NISKA JAKOŚĆ AKA ODWALANIE FUSZERY
Self-publishing nie musi – wręcz nie powinien – oznaczać kiepskiej jakości produktu. Nie chodzi o to, by każda samodzielnie wydana książka opatrzona była światowej klasy fotografiami, drukowana w twardej okładce i liczyła sobie minimum trzysta stron. Chodzi o to, by nie wypuszczać w świat byle jakiego produktu końcowego.
Niezależnie od tego, czy wydajemy broszurkę, darmowego lub płatnego ebooka, książkę drukowaną, podręcznik, czy gadżet w stylu notatnika lub kalendarza, nasza publikacja świadczy o nas i naszym podejściu do czasu oraz pieniędzy naszych czytelników i klientów.
Nie musimy od razu zatrudniać tabunu ekspertów, którzy będą pracować nad opakowaniem i stworzeniem naszej książki, ale powinniśmy postarać się działać w sposób świadomy, przemyślany i jak najbardziej profesjonalny.
Mało czytelna lub nieinteresująca okładka, brak korekty i liczne błędy językowe (stylistyczne, ortograficzne, gramatyczne), złej jakości zdjęcia w tekście, brak spójnej struktury lub wartościowego przekazu, brak przyjaznego czytelnikowi składu tekstu – wszystko to wpływa na doświadczenie odbiorcy z naszą książką, a w efekcie z nami jako autorami. Musimy pamiętać, że tak jak książki oceniamy po okładce, tak nas ocenią po naszej książce.
Profesjonalnie przygotowana publikacja pokazuje, że wiemy, co robimy i wzbudza szacunek oraz zaufanie odbiorcy.
Nam daje poczucie satysfakcji płynące z dobrze wykonanej roboty.
BRAK STRATEGII DZIAŁANIA AKA NIEOGARNIĘCIE
Wiele osób żyje w przekonaniu, że rynek wydawniczy działa następująco: autor pisze książkę, wydawnictwo wypuszcza ją na rynek, ludzie rzucają się do księgarni. Być może kiedyś tak było. Teraz, gdy pod egidą dużych wydawnictw ukazuje się średnio czterysta tytułów rocznie, a dużych i małych wydawnictw są setki, czytelnicy mają całą gamę książek do wyboru. By przebić się na rynku, autor i jego publikacja potrzebują przemyślanej oraz sprawnie przeprowadzonej kampanii reklamowej. A jednak książek, które uzyskują w Polsce status bestselleru jest naprawdę niewiele. Co więcej, z rozmów ze znajomymi pracującymi na rodzimym rynku wydawniczym wynika, że większość publikacji nie rozchodzi się w liczbie większej niż tysiąc egzemplarzy (sic!).
Oczywiście, jeśli wydawnictwo uwierzy w daną książkę i postanowi zainwestować w jej promocję, zobaczymy jej okładkę na plakatach w metrze, usłyszymy o niej w radio, wspomni o niej któryś z prezenterów telewizji śniadaniowej, przywita nas na półce „Polecane” w Empiku. Jak można się domyślać, tego rodzaju działania marketingowe i reklamy wielkoformatowe są dość kosztowne – samo pojawienie się na odpowiednim stoisku w Empiku kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Dla przeciętnego self-publishera – o ile nie jest bardzo zamożny lub nadzwyczaj pomysłowy1 – działania takie są niedostępne. Na szczęście, jako niezależni autorzy-wydawcy możemy skorzystać z całego arsenału tanich lub praktycznie bezpłatnych rozwiązań marketingowych.
Pozwólcie, że się poprawię – jako niezależni autorzy-wydawcy musimy skorzystać z całego arsenału rozwiązań marketingowych, by czytelnicy o nas usłyszeli i zaufali nam, wydając pieniądze na nasz produkt. Same w sobie rozwiązania te na nic się nam nie zdadzą – żeby przyniosły pożądane efekty, musimy wiedzieć, co i jak zrobić.
Niekoniecznie chodzi o to, by przygotować szczegółowy biznes plan czy dokładnie zaplanować nasze działania na kilka miesięcy do przodu. Najważniejsze jest to, żebyśmy od początku wiedzieli:
- do kogo skierowana jest nasza książka,
- jaką wartość daje ludziom,
- jak ją promować,
- jak najlepiej dotrzeć do naszych czytelników
- i jak ułatwić im zakup naszej publikacji.
Niezależnie od tego, czy postanowimy iść na żywioł, czy krok po kroku wykonywać wcześniej zaplanowaną strategię działania, mając odpowiedzi na powyższe pytania, jesteśmy w stanie w sprawny i skuteczny sposób przeprowadzić nasz projekt self-publishingowy.
Możemy opublikować najlepszą książkę na świecie, ale jeśli nikt się o niej nie dowie, lub dowiedzą się o niej ludzie totalnie niezainteresowani jej tematyką, przepadnie ona w gąszczu innych publikacji – wraz z naszą nadzieją na sukces wydawniczy.
- Wychodzę z założenia, że na wszystko znajdzie się sposób… ↩
3 thoughts on “Unikniesz dwóch największych błędów self-publishingowych”
Pingback: Sześć scenariuszy self-publishingowych - Przedsiębiorczy Autor
Magda,
dziękuję za cenne wskazówki. Robisz dobrą robotę projektem Przedsiębiorczy Autor!
Cieszę się, że wpisy są dla Ciebie pomocne!